niedziela, 15 kwietnia 2012
jazda !
byłam dzisiaj na koniach ! po 8 miesiącach przerwy. trochę się bałam, ale jak wsiadłam to się uspokoiłam. później Piła mi się spłoszyła, bardzo się wystraszyłam, ale na szczęście szybko się zatrzymała i wylądowałam na szyi. do końca jazdy było już nieźle. ogólnie kłus, szybciej i wolniej ;D kilka razy przez drąga. a na koniec dowolne stępowanie. w sumie to prawie nic mnie nie boli. prawie ^^. jadę znowu za tydzień na 13.
piątek, 23 marca 2012
opowiadanie cz.2
Część 2
-To długa historia, nie wiem czy chcesz jej słuchać.
-Chętnie posłucham, mamy jeszcze dużo czasu.
Klementyna zaczęła opowiadać:
-Moja mama kochała konie, były częścią jej życia. Czasami wydawało mi się, że kocha je bardziej niż nas, mnie i mojego tatę, ja też je kochałam, wychowywałam się z końmi. Miałam dwa lata, kiedy mama pierwszy raz wsadziła mnie na Idyllę- jej najlepszego konia. Później zaczęłam jeździć na kucach, mama mnie trenowała. Z czasem miała dla nas coraz mniej czasu. Stratowała w coraz trudniejszych zawodach, musiała więcej trenować, w jej życiu już nie było dla nas miejsca. Wyjeżdżała średnio co dwa tygodnie, nie tylko na zawody, na jakieś szkolenia, pokazy. Czasami rzadziej, ale za to dalej i na dłużej. Mieliśmy 8 koni i 2 kuce. Mimo, że byłam już za duża na kuce, nie pozwalała mi jeździć na swoich koniach. Miałam wtedy 11 lat. Pewnego razu oznajmiła, że wyjeżdża, nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że zabrała wszystkie konie, kuce mi zostawiła. Powiedziała, że odchodzi, że nie może być najlepsza ciągnąc za sobą córkę i męża. Wyjechała.- Klementyna czuła, że łzy napływają jej do oczu- Znienawidziłam tamto miejsce, tamte kuce, wszystkie konie. Twierdziłam, że to ich wina, że mama od nas odeszła-łamał jej się głos- tata też bardzo cierpiał, gdy go widziałam łzy same napełniały moje oczy, ale nigdy nie chciałam by widział jak płaczę. Przeprowadziliśmy się. Kuce sprzedaliśmy. Na widok jakiegokolwiek konia czułam wielki ból. Tata specjalnie wybrał miejsce, w którego okolicy nie było koni. - już rozkleiła się na dobre.- Z jednej strony je kocham, a z drugiej nienawidzę. Bardzo mi tego brakuje. - Artur nic nie powiedział, tylko ją przytulił. Tego właśnie potrzebowała.
-Dzięki, że mnie wysłuchałeś. Teraz lepiej się czuje, nigdy nikomu o tym nie mówiłam.
-Nie ma za co, to ja powinienem dziękować, że mnie tak wyróżniłaś.
W tej chwili przyjechał autobus. Wsiedli i rozmawiali na różne tematy, do koni już nie wracając. Klementyna wysiadała pierwsza, kiedy już się zbierała Artur powiedział:
-Myślę, że powinnaś iść z nami do stajni. Zastanów się. Jakby coś, to będę czekał na przystanku o 16.30.
-Dobrze zastanowię się. Cześć !
-Pa! mam nadzieję, że przyjdziesz- tego Klementyna nie usłyszała.
-To długa historia, nie wiem czy chcesz jej słuchać.
-Chętnie posłucham, mamy jeszcze dużo czasu.
Klementyna zaczęła opowiadać:
-Moja mama kochała konie, były częścią jej życia. Czasami wydawało mi się, że kocha je bardziej niż nas, mnie i mojego tatę, ja też je kochałam, wychowywałam się z końmi. Miałam dwa lata, kiedy mama pierwszy raz wsadziła mnie na Idyllę- jej najlepszego konia. Później zaczęłam jeździć na kucach, mama mnie trenowała. Z czasem miała dla nas coraz mniej czasu. Stratowała w coraz trudniejszych zawodach, musiała więcej trenować, w jej życiu już nie było dla nas miejsca. Wyjeżdżała średnio co dwa tygodnie, nie tylko na zawody, na jakieś szkolenia, pokazy. Czasami rzadziej, ale za to dalej i na dłużej. Mieliśmy 8 koni i 2 kuce. Mimo, że byłam już za duża na kuce, nie pozwalała mi jeździć na swoich koniach. Miałam wtedy 11 lat. Pewnego razu oznajmiła, że wyjeżdża, nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że zabrała wszystkie konie, kuce mi zostawiła. Powiedziała, że odchodzi, że nie może być najlepsza ciągnąc za sobą córkę i męża. Wyjechała.- Klementyna czuła, że łzy napływają jej do oczu- Znienawidziłam tamto miejsce, tamte kuce, wszystkie konie. Twierdziłam, że to ich wina, że mama od nas odeszła-łamał jej się głos- tata też bardzo cierpiał, gdy go widziałam łzy same napełniały moje oczy, ale nigdy nie chciałam by widział jak płaczę. Przeprowadziliśmy się. Kuce sprzedaliśmy. Na widok jakiegokolwiek konia czułam wielki ból. Tata specjalnie wybrał miejsce, w którego okolicy nie było koni. - już rozkleiła się na dobre.- Z jednej strony je kocham, a z drugiej nienawidzę. Bardzo mi tego brakuje. - Artur nic nie powiedział, tylko ją przytulił. Tego właśnie potrzebowała.
-Dzięki, że mnie wysłuchałeś. Teraz lepiej się czuje, nigdy nikomu o tym nie mówiłam.
-Nie ma za co, to ja powinienem dziękować, że mnie tak wyróżniłaś.
W tej chwili przyjechał autobus. Wsiedli i rozmawiali na różne tematy, do koni już nie wracając. Klementyna wysiadała pierwsza, kiedy już się zbierała Artur powiedział:
-Myślę, że powinnaś iść z nami do stajni. Zastanów się. Jakby coś, to będę czekał na przystanku o 16.30.
-Dobrze zastanowię się. Cześć !
-Pa! mam nadzieję, że przyjdziesz- tego Klementyna nie usłyszała.
czwartek, 22 marca 2012
opowiadanko.
Część 1.
Kiedy autobus dojechał pod szkołę Klementyna szybko wysiadła. Nie chciała się spóźnić, ponieważ to był jej pierwszy dzień w nowej szkole. Była pełna obaw, bała się że nikogo nie pozna, że nauczyciele nie będą sympatyczni i bardzo wymagający, bała się mnóstwa innych rzeczy.
Weszła do szkoły i spojrzała na zegarek, była spóźniona. Postanowiła nie robić zamieszania i zaczekać na koniec apelu, wtedy się kogoś zapyta do jakiej sali ma iść. Po 10 minutach wszyscy zaczęli wychodzić z sali gimnastycznej, bo właśnie tam odbywały się wszystkie szkolne uroczystości. Szybko zapytała się jakiegoś nauczyciela, w której klasie ma 2d. Ten odpowiedział, że w 201. Kompletnie nie wiedziała gdzie iść i zanim się spostrzegła został sama na korytarzu. Zaczęła iść w prawą stronę, mijała salę 132, gdy nagle usłyszała, że ktoś biegnie. Odwróciła się i zobaczyła wysokiego ciemnowłosego chłopaka biegnącego w jej stronę, ale patrzącego gdzie indziej. Wpadł na nią z całym impetem. Z torby wypadła książka, zeszyt, notatnik i kilka innych drobiazgów. Siedziała na podłodze jak skamieniała. Chłopak szybko się zreflektował i pomógł jej wstać, pozbierał porozrzucane rzeczy, podał i powiedział:
-Cześć, jestem Artur, przepraszam ale zaspałem i strasznie się spieszę. Nic ci nie jest ?
-Nie nic się nie stało, Klementyna. - Uśmiechnęła się i wyciągnęła dłoś. Artur uścisnął ją i zapytał:
-A ty czemu nie jesteś w klasie ?
-Jestem tu nowa i nie bardzo wiem gdzie iść.
-Pomóc ci ? Do której sali idziesz ?
-201
-2 d?
-Tak, skąd wiesz ?
-Tak się składa, że ja też tam zmierzam- powiedział i uśmiechnął się szeroko.
-To wspaniale, a tak się bałam, że nikogo nie poznam.
-Cieszę się, że poznałem cię jako pierwszy.
-Mi też jest miło- uśmiechnęła się.
-Artur spojrzał na zegarek i powiedział lepiej już chodźmy, pani Jola jest spoko, ale nie lubi, gdy ktoś się spóźnia.
Kiedy znaleźli się w odpowiedniej sali Artur dał Klementynie znak, by usiadła z nim w ławce. Po przedstawieniu Klementyny i podaniu planu lekcji oznajmiła, że to koniec na dzisiaj i mogą się rozejść. Większość klasy jeszcze rozmawiała przed szkołą właściwie o
wszystkim i o niczym. Klementynie najlepiej rozmawiało się z Patrycją i Agatą. Towarzystwo zaczęło się rozchodzić, a Artur podszedł do nich i zaproponował, żeby wybrali się na lody. Dziewczyny uznały, że to bardzo dobry pomysł, ponieważ było upalnie jak w środku lata. Zdecydowali się na lody gałkowe w parku. Szli gadając o szkole, o wakacjach i o każdym z nich, by Klementyna mogła ich lepiej poznać, a także żeby oni lepiej poznali ją. Okazało się, że cała trójka przyjaźni się od piątej klasy. Nagle podszedł do nich jakiś chłopak, Artur wykrzyknął:
-Cześć Maciek !- tamten drugi odpowiedział
-Siema!- i przybili piątkę . Uściskał się z Agatą i Patrycją. Agata przedstawiła ich sobie:
-Klementyna-Maciek nasz przyjaciel, Maciek-Klementyna, nowa koleżanka z klasy. Wymienili uściski, uśmiech i już w piątkę poszli dalej. Kiedy doszli do parku kupili lody, Klementyna swoje ulubione pistacjowe, usiedli pod drzewem i zaczęli gadać. Tak minęła godzina i czas było wracać do domu. Wszyscy szli w tą samą stronę więc mieli jeszcze czas żeby pogadać. Szli razem, aż do przystanku, gdzie Klementyna i Artur czekali na autobus, a reszta szła w swoją stronę. Kiedy mieli się rozchodzić Patrycja zapytała:
-To jak, widzimy się jak zawsze w stajni oo 17 ?
-Jasne- odpowiedzieli.
-Jeździcie konno ?- zdziwiła się Klementyna
-Tak razem od trzech lat, to nas połączyło- wyjaśniła Patrycja
-Też kiedyś jeździłam... -posmutniała Klementyna
-Chcesz iść z nami ?- zaproponował Artur
-Yyy.. Nie wiem, muszę... nie wiem czy tata mi pozwoli. - plątała się dziewczyna
-Ok, jakby coś to dzwoń - powiedziała Patrycja i wymieniły się numerami, to samo z Agatą, Maćkiem i Arturem.
Kiedy trójka przyjaciół odeszła Artur zapytał się Klementyny:
-Nie chodzi o to, że tata ci nie pozwoli prawda?- Klementyna milczała.
-Śmiało mi możesz powiedzieć, jeśli chcesz to obiecam, że nikomu nie powiem.
Klementyna nigdy nikomu się z tego nie zwierzała, ale w Arturze było coś takiego, że poczuła jakby znali się od dawna, czuła że może mu zaufać.
Kiedy autobus dojechał pod szkołę Klementyna szybko wysiadła. Nie chciała się spóźnić, ponieważ to był jej pierwszy dzień w nowej szkole. Była pełna obaw, bała się że nikogo nie pozna, że nauczyciele nie będą sympatyczni i bardzo wymagający, bała się mnóstwa innych rzeczy.
Weszła do szkoły i spojrzała na zegarek, była spóźniona. Postanowiła nie robić zamieszania i zaczekać na koniec apelu, wtedy się kogoś zapyta do jakiej sali ma iść. Po 10 minutach wszyscy zaczęli wychodzić z sali gimnastycznej, bo właśnie tam odbywały się wszystkie szkolne uroczystości. Szybko zapytała się jakiegoś nauczyciela, w której klasie ma 2d. Ten odpowiedział, że w 201. Kompletnie nie wiedziała gdzie iść i zanim się spostrzegła został sama na korytarzu. Zaczęła iść w prawą stronę, mijała salę 132, gdy nagle usłyszała, że ktoś biegnie. Odwróciła się i zobaczyła wysokiego ciemnowłosego chłopaka biegnącego w jej stronę, ale patrzącego gdzie indziej. Wpadł na nią z całym impetem. Z torby wypadła książka, zeszyt, notatnik i kilka innych drobiazgów. Siedziała na podłodze jak skamieniała. Chłopak szybko się zreflektował i pomógł jej wstać, pozbierał porozrzucane rzeczy, podał i powiedział:
-Cześć, jestem Artur, przepraszam ale zaspałem i strasznie się spieszę. Nic ci nie jest ?
-Nie nic się nie stało, Klementyna. - Uśmiechnęła się i wyciągnęła dłoś. Artur uścisnął ją i zapytał:
-A ty czemu nie jesteś w klasie ?
-Jestem tu nowa i nie bardzo wiem gdzie iść.
-Pomóc ci ? Do której sali idziesz ?
-201
-2 d?
-Tak, skąd wiesz ?
-Tak się składa, że ja też tam zmierzam- powiedział i uśmiechnął się szeroko.
-To wspaniale, a tak się bałam, że nikogo nie poznam.
-Cieszę się, że poznałem cię jako pierwszy.
-Mi też jest miło- uśmiechnęła się.
-Artur spojrzał na zegarek i powiedział lepiej już chodźmy, pani Jola jest spoko, ale nie lubi, gdy ktoś się spóźnia.
Kiedy znaleźli się w odpowiedniej sali Artur dał Klementynie znak, by usiadła z nim w ławce. Po przedstawieniu Klementyny i podaniu planu lekcji oznajmiła, że to koniec na dzisiaj i mogą się rozejść. Większość klasy jeszcze rozmawiała przed szkołą właściwie o
wszystkim i o niczym. Klementynie najlepiej rozmawiało się z Patrycją i Agatą. Towarzystwo zaczęło się rozchodzić, a Artur podszedł do nich i zaproponował, żeby wybrali się na lody. Dziewczyny uznały, że to bardzo dobry pomysł, ponieważ było upalnie jak w środku lata. Zdecydowali się na lody gałkowe w parku. Szli gadając o szkole, o wakacjach i o każdym z nich, by Klementyna mogła ich lepiej poznać, a także żeby oni lepiej poznali ją. Okazało się, że cała trójka przyjaźni się od piątej klasy. Nagle podszedł do nich jakiś chłopak, Artur wykrzyknął:
-Cześć Maciek !- tamten drugi odpowiedział
-Siema!- i przybili piątkę . Uściskał się z Agatą i Patrycją. Agata przedstawiła ich sobie:
-Klementyna-Maciek nasz przyjaciel, Maciek-Klementyna, nowa koleżanka z klasy. Wymienili uściski, uśmiech i już w piątkę poszli dalej. Kiedy doszli do parku kupili lody, Klementyna swoje ulubione pistacjowe, usiedli pod drzewem i zaczęli gadać. Tak minęła godzina i czas było wracać do domu. Wszyscy szli w tą samą stronę więc mieli jeszcze czas żeby pogadać. Szli razem, aż do przystanku, gdzie Klementyna i Artur czekali na autobus, a reszta szła w swoją stronę. Kiedy mieli się rozchodzić Patrycja zapytała:
-To jak, widzimy się jak zawsze w stajni oo 17 ?
-Jasne- odpowiedzieli.
-Jeździcie konno ?- zdziwiła się Klementyna
-Tak razem od trzech lat, to nas połączyło- wyjaśniła Patrycja
-Też kiedyś jeździłam... -posmutniała Klementyna
-Chcesz iść z nami ?- zaproponował Artur
-Yyy.. Nie wiem, muszę... nie wiem czy tata mi pozwoli. - plątała się dziewczyna
-Ok, jakby coś to dzwoń - powiedziała Patrycja i wymieniły się numerami, to samo z Agatą, Maćkiem i Arturem.
Kiedy trójka przyjaciół odeszła Artur zapytał się Klementyny:
-Nie chodzi o to, że tata ci nie pozwoli prawda?- Klementyna milczała.
-Śmiało mi możesz powiedzieć, jeśli chcesz to obiecam, że nikomu nie powiem.
Klementyna nigdy nikomu się z tego nie zwierzała, ale w Arturze było coś takiego, że poczuła jakby znali się od dawna, czuła że może mu zaufać.
Subskrybuj:
Posty (Atom)